Tag: redakcja

Obrazki vs litery, czyli o tym, dlaczego projektant potrzebuje redaktora

Czasem, gdy spotykam błąd, poprawiam go, jeśli mogę. Zdarza się, że zadrżę, gdy zobaczę coś wyjątkowo paskudnego. Rzadko piętnuję, wychodząc z założenia, że każdy jest omylny. Są jednak takie sytuacje, w których nie umiem się powstrzymać.

Błąd

Ładny plakat, ładna strona. Niezła kolorystyka przykuwa uwagę. Klikając w zakładkę „Informacje o projekcie”, dowiadujemy się, że:

Projekt „Zaprojektuj swój zysk” dostarcza specjalistycznej wiedzy, metodologii i praktycznych rozwiązań, dzięki którym przedsiębiorstwa
i projektanci dowiedzą się jak skutecznie tworzyć innowacyjne wzorniczo produkty i zarządzać wprowadzaniem ich na rynek.

Brzmi dobrze i im dalej się w ten tekst wchodzi, tym bardziej idea mi się podoba. Pewnie nawet sama chciałabym pracować w ramach tego projektu, wspófinansowanego przez UE i sponsorowanego częściowo przez znane, dobre firmy z Polski i zagranicy oraz ciekawych partnerów.

Ale

Po przyjrzeniu się plakatowi, zrezygnowałam z zagłębiania się w treść portalu (chyba tylko dla celów poznawczych), a zadecydowała o tym jedna litera, a raczej jej brak.

n

Szanuję pracę grafików, uwielbiam wręcz siedzieć z grafikami i wymyślać koncepcję projektu, opowiadać im o czym projekt jest, by jak najlepiej zrozumieli, o co w nim chodzi, pokazywać ludzi, do których projekt jest skierowany. Lubię podpowiadać, co jeszcze można zrobić. Jeśli wytworzy się nić połączenia między grafikiem a osobą odpowiedzialną za projekt, efekt może być rewelacyjny. Ale. Znowu ale. Taki zespół, jakkolwiek byłby najlepszy, potrzebuje jeszcze jednej osoby, czyli redaktora. W tym przypadku redaktora zabrakło.

Redaktor

Wypatrzyłby od razu problem braku litery „n”. Nie będę pisać, gdzie. Przecież nie będę za Was robiła tej korekty (wiem, mieszam tu słowa redakcja i korekta, ale jestem dość przekonana, że do tematu wrócę i wyjaśnię kiedyś pełniej, czym jedno, a czym drugie jest). Znajdźcie sami to miejsce, gdzie nieszczęsnego ena nie ma.

Nagroda

Nagrodą w Wielkiej Grze reklamowanej pokazywanym tu plakatem jest wyjazd do Wiednia. Może nieszczęsny błąd w polskim plakacie wynika z tego, że strona wiedeńczyków jest pełna niezręczności i byków w wersji angielskiej?

***

Postuluję współpracę grafików, projektantów i designerów z redaktorami! Słownik języka polskiego jest nieodzownym zakupem, jeśli pracujecie ze słowem, lecz najlepszy nawet słownik nie zastąpi wyszkolonego oka redaktorskiego.

Uprzejmie zapraszam do współpracy. Ania-Redaktorka :)

Screen Shot 2015-06-28 at 13.11.57

LinkedInShare

Rekin w Sharm el-Sheikh

Doniesienie o rekinie w Egipcie w GW – bezcenne. Jest się na czym wyżyć! Krótka nota, a tyle przemyśleń.

1. Nie dowiadujemy się, co się stało. Enigmatyczne „Potwierdzone zostały trzy ataki na turystów” niczego nie rozwiązuje, tym bardziej, że we wstępie do noty powtarza się sformułowanie o „atakach” trzykrotnie. Przy okazji – nie będę się znęcać nad tym wstępem; to cztery zdania kompletnie nie trzymające się kupy. Cztery odrębne informacje, których nie udało się piszącemu zebrać w całość, spójną i logiczną.
2. Z pierwszego akapitu zasadniczego tekstu dowiadujemy się, że nikt nie pływa, jak też, że to trójka Rosjan została zaatakowana, wreszcie, że jedna z ofiar jest w stanie krytycznym. Z tego wynika, że musiał się w wodach wokół Sharm el-Sheikh rozegrać niezły dramat, ale tego nam autor łaskawie oszczędził.
3. Kolejny akapit powraca (po ofiarach) do „ryby” – ustalono mianowicie, że za „ataki” odpowiada jedna ryba, żarłacz białopłetwy. Dorzucę lekką ręką, że tym samym informacje o „atakach” subtelnie porozrzucano po tekście; chyba tylko po to, by czytelnik nie musiał za bardzo się przerazić…
4. W tym samym akapicie autor donosi, że „wysłana została” (styl!) ekspedycja w celu schwytania rekina. No to „ryba”, „rekin”, „zwierze” (sic!), „żarłacz”… Ależ to jedno, mordercze wprawdzie, ale boże przecież stworzenie ma imion!
5. Najciekawsze teraz nadchodzi. Po info o ekspedycji (w wątku ryby) dowiadujemy się tego, co powinno było znaleźć się w newsach newsów. Otóż GW donosiła już o tych atakach wczoraj. Chwałaż GW za to, bo przecież inaczej bełkot ten byłby samodzielnym tekstem, a tak, można go powiązać z innym doniesieniem, tym samym zyskując więcej zabawy. Clue natomiast programu polega na tym, że nie jest to, jak można byłoby się spodziewać, ostatnia lub pierwsza informacja w całej nocie, ale, hmmm, środkowa, rozdzielająca wiadomość o (że się powtórzę) ekspedycji i doniesieniach o schwytaniu dwóch ryb. Czyli treść zasadniczo jednorodna została podzielona wieścią najistotniejszą. No comments, będę łaskawa.
6. Faktycznie, każdy, kto przeczyta tę notkę, będzie najbardziej zainteresowany tym, kiedy egipskie ministerstwo środowiska (chyba wypada dużymi literami – Ministerstwo Środowiska) poinformowało o schwytaniu dwóch ryb (dwie nam się robią, o tym w punkcie 7). Nie wiemy jednak, kiedy ryby schwytano, a przecież to jest ciekawe – może o świcie, gdy były śpiące, a może wieczorem, gdy wypływały na żer? Nie wiem, jakie są zwyczaje „ryb”.
7. Obiecany wątek cudownego rozmnożenia ryb (skądś to znamy i, cholera, to było niedaleko Morza Czerwonego! Ziemia cudów znaczy się!). Czemu schwytano (polubiłam to słowo, celowo powtarzam, proszę się nie czepiać) dwie ryby, skoro wcześniej tak kategorycznie nas, czytelników, uświadomiono, że to ów „żarłacz”. Czemu schwytano (kolejne powtórzenie celowe) także rekina mako (co to za nazwa???). Tego od gwiazdy-autora się nie dowiemy, wiemy za to, ile ważyły. Niewątpliwie, będziemy się tą wiedzą chwalić przy wigilijnym stole, nad karpiem, przypominając wydarzenia czerwonomorskie „A pamiętacie owego żarłacza stupięćdziesięciokilogramowego i tego rekina mako co dwieście pięćdziesiąt ważył?”. Wątpliwość pozostaje, czy wagę przypisaliśmy właściwym osobnikom. Mnie nurtuje pytanie, czy to były samce, czy może nie. Samce, myślę, bo agresywne, samice by tak się nie rzuciły na turystów, chyba że to Rosjanie płci męskiej i przystojni byli, to i samice miętę poczuły (o ile Rosjanie miętówkę przed kąpielą spożyli).
8. Gwóźdź, ewidentny gwóźdź programu. Rekinom zrobi się sekcje zwłok. Czy rekin to też zwłoki? – to drobiazg, ale, co gorsze, to znaczy, że „schwytać” (przypominam, ulubione moje słowo), to znaczy zabić… Niewinne igraszki dzieci w piaskownicy nabierają nowego znaczenia. Głowa boli, bo rozumiem, że drastystycznych opisów ataku nam poskąpiono, ale czemu wprost nie powiedzieć, że ekspedycja egipska po prostu zabiła dwie „ryby”? Ludzkich szczątków w żołądkach będą szukać – szukajcie. Szkoda tej „ryby”, w której się tego nie znajdzie. Obstawiam osobiście, że ofiarą tu był rekin mako, ale mogę się mylić. Nie ma co liczyć na autora tej noty, że doniesie. Z pewnością napisze beztrosko „w żołądku jednej ryby znaleziono szczątki ludzkie, w żołądku drugiej – nie”. 10. Na sam koniec jest mocny cytat z Mohammeda Salema (kto to?) z Parku Narodowego Mohammed Ras (co to?). Nie chce mi się nawet komentować tego akapitu.

W ogóle odechciało mi się komentować dalej. Po co się ci ludzie uczą, jeśli tak krótkiej noty nie potrafią zredagować, nawet na podstawie tak idiotycznych (jestem tego pewna) danych, pochodzących z Krainy Absurdu, czyli z Egiptu… Klęska.

http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,8756420,Egipt__Po_atakach_rekina_Sharm_el_Sheikh_zamyka_plaze.html

Screen Shot 2015-06-27 at 23.03.01

LinkedInShare